11 sierpnia 2017

Pod znakiem słonecznika. Więcej sierpnia, więcej pomidorów i ciasto borówkowe.

Na brzozach pojawiły się żółte listki. I pod brzozami. Trawniki przypomniały sobie, jak pięknie było być rok temu sierpniowym hipisem - nie kosimy, bo sucho i jak skoszone, to wysycha bardziej. Poza tym nikomu się nie chce. O tej porze ludzie w Kalinowie ( ci szczęściarze, co pracować nie muszą)  zalegają gdzieś, każdy zajęty sobą i latem, z książką, w hamaku, na fotelu, ze słuchawkami, z kubkiem kawy, pitym dwadzieścia minut. Nie dlatego, że się nikomu nie śpieszy. Ale dlatego, że każdy czuje nieuchronność, bo to ostatnie tygodnie, ostatnie gorące dni, trzeba je przeżyć, zdążyć schwytać, zatrzymać, choćby tą kawą, zdjęciem, zdaniem wyczytanym u Osieckiej, kolorem georginii, borówkowym ciastem...

Borówkowe ciasto robi się tak:

szklanka cukru, 2 szklanki mąki, łyżeczka proszku, dwa jajka, trochę mleka sojowego wlałam, bo ciut przygęste było. Kawałek miękkiego masła, tak ze 100g. Wcisnęłam ciut cytryny. Wymieszane, wyłożone do formy od tart, na wierzch borówek. Jeszcze ciepłe, ze śmietaną i borówkami, smakuje jak  sierpniowa muzyka.





Jak ja mogłam kiedyś myśleć, że lato jest długie? Że czerwiec jest nieksończony, lipca nawet nie widać na horyzoncie, a sierpnia to całe trzydzieści jeden dni... wstęga Moebiusa...
Lato w ogrodzie mija błyskawicznie. Tak, jak Jagoda pisała, wakacje to dopiero zimą chyba będą.
Ale za to zaczał się cudowny, pomonowy czas, czas zbierania, a ja dzisiaj wstrzymując oddech przyniosłam do domu Pierwsze Pomidory! Z jednego zbioru, królewska porcja upragnionego zapachu i smaku.
Warto było siać w końcu lutego, pikować w marcu i kwietniu, nosić się z parapetu na parapet, walczyć z kotem, który nie rozumiał zaanektowania jego parapetów. Warto było drżeć, podlewać... żeby dostąpić zachwytu nad wyhodowanymi własnoręcznie cudami.
Jakie dobro.




Te większe są bardzo słodkie, koktajlowe tak samo. Jakiś bardzo słodki, pomidorowy rok. Jeden krzak rodzi kosmitów. Takie przedziwne w kształcie, fantazyjne pomidory, wielkie jak bomby.



 

Mały mówi, że się boi tego pomidora^^ Bazylii też mamy duzo, będę robić dziś/jutro zbiory i suszenie




Tymczasem w ogrodzie zielono. Liście buraków sa przepiękne. Nie mogę się napatrzeć na kolory, bordowe żyłki, odcień zieleni. Cukinie, wszędzie cukinie. Już nie wiadomo jak je przerabiac i jeść.




Bardzo lubię te młodziutkie, malutkie. I fasolkę^^ A z ogórków, tych większych, robimy pikle z curry. Dużo pikli. 



No i tak mijają kolejne, sierpniowe dni, pod znakiem słonecznika. Jeszcze gorąco, jeszcze boso można biegać po trawie, po rozgrzanych deskach. Jeszcze ciepłe wieczory. Jeszcze zimnej rosy nie ma rano. Dzisiaj Klary... a od świętej Klary już są ładne dary.
No to jeszcze jeden kawałeczek ciasta...:)


2 komentarze:

Dziękuję, że zostawisz ślad :)