30 kwietnia 2011

O wiośnie nieustającej

Wiosna wynurzyła się piękna, żarłoczna, po raz kolejny pokazując , jak kruche jest złudzenie, że to, co smutne, trwać będzie w nieskończoność. szarość zniknęła, pochłonięta przez wiekuiście zieloną trawę. Trawa to perpetuum mobile, nie darmo Stachura pisał: trawo, trawo, skromna i boska...
kwiaty na spróchniałym drewnie, pnącza na ruinach, fiołki na cmentarzach. Życie jest rozczulająco śmiałe, okrutne, ale ma do tego prawo. Patrzę na wiosnę i widzę, jak cudownie otula mnie to nowe życie, tętniące i w mojej krwi...


25 kwietnia 2011

Zdawały się błyskotkami, o pani miła....

Deml, piękny, wzruszający Deml.
"A świetliki w otchłaniach ciemnych borów
zdawały się błyskotkami o pani miła..."
Jeśli zamienić świetliki na zawilce, pasuje przepięknie. Zawilcowe lasy są miejscem pielgrzymek, moim własnym, co roku.
Wiem, że chronione i tak dalej. Ale jest ich tyle... że nawet nie widać ukradzionego bukieciku.



Cytat:

Jest takie miejsce, do którego zawsze wędruję, zarzuciwszy na ramię worek pełen myśli, gdy rzeczywistość gubi różnokolorowe liście i wyczekuje momentu, w którym to za przykładem ognistego feniksa w nagłym płomieniu odzyska dawny blask.(...)Tam nawet czas chowa swój nieubłagany zegarek do kieszeni i przystaje, by westchnąć w zachwycie. I pewnie jak każdy zastanawia się, w którą stronę teraz iść, gdy cały świat właśnie zdaje się rozpościerać przed nim swe wdzięki....

 Pasuje, prawda?

23 kwietnia 2011

Łaska

Łagodnych jak Boża łaska Świat, kołysania w czułych Bożych rękach, opieki, przytulenia i dobroci wszystkim życzy Kalina z rodzinką.

A to piosenka Michaela Smitha  a pod spodem moje tłumaczenie jej słów.



Byłem na dnie, gdy znalazłeś mnie
dałeś Swą dłoń, bym jej chwycił się
Twa miłość tak ogarnęła mnie
Dla Ciebie dziś głupcem stanę się
Dałeś mi skrzydła, bym wzlecieć mógł
Dałeś mi pieśń, co ma kolor zórz
Wszystko, co mam, to Ty Panie dziś
Wszystko, co mam to ta jedna myśl

Ref::Łaska twa odnalazła mnie
Łaska Twa światłem jest

Bywały dni, odchodziłem gdzieś
Brakło mi sił, aby ciężar nieść
Przebacz mi, że słaba jestem tak
Ty niosłeś krzyż, czemu mnie sił brak?
Przez wszystkie lata dźwigałeś mnie
Jak dziecko małe przy piersi swej
By wyrósł kwiat, musi padać deszcz...
Tak samo ja rosnę w deszczu łez...


Ref::Łaska twa odnalazła mnie
Łaska Twa światłem jest
Światłem jest, światłem jest
Wszystko mogę w niej
Bo łaska Twa światłem jest...

12 kwietnia 2011

Czarodziejstwo skrzydeł




"Joanna dostała swego Johna Fostera. Tytuł brzmiał: "Czarodziejstwo skrzydeł".(...)Spojrzała na urywek, który miał spowodować przełom w jej życiu:
"Strach to grzech pierworodny- pisał John Foster- Niemal wszystko zło na świecie ma swe źródło w tym, że ktoś się czegoś boi. Jest to zimny, oślizgły wąż, który owija się wokół ciebie. Nie ma nic okropniejszego ani bardziej poniżającego, niż żyć w bojaźni."/L.M.Montgomery


Do Kalinowa przyleciały bociany, a nad rozlaną rzeką pojawiły się klucze gęsi i kaczek, ciągnące hen, ku mokradłom. Z grabiami w ręku, sprzątając stare liście, patrzę za nimi i przypominam sobie Johna Fostera i "Czarodziejstwo skrzydeł". Zawsze zazdrościłam ptakom, wolności. Tego, że mogą sobie lecieć nad oparzeliskami, nad falą młodego zboża, nad śniegiem, piaskiem, mgławicami miast.Choć wybrałam trzymanie się ziemi, a mój dom wrasta coraz głębiej w nasze mysli, krzepnie w ogrodach, kwiatach, zapachu szarlotki, śmiechach dzieci- jak owad w bursztynie, to przecież w snach wędrujemy nadal.
W skrzydłach jest magia, nic dziwnego,że mają je aniołowie. Szpaki, które wprowadziły się nam nad okno do sypialni to najweselsze z domowych aniołów stróżów. Ich kłótliwe pogaduszki towarzyszą mi co rano, budząc tkliwy uśmiech. Dzieciaki idą do szkoły, otwieram okno i przyglądam się pączkom na jaśminach i bzach. Już niedługo..niedługo. Przyjaciele wrócą, jak te szpaki, wiosna wróci, wrócą dobre myśli.
Taka cieżka dla mnie ta wiosna. Niedawno odeszła nasza kochana Babcia..a w kwietniu jest druga rocznica odejścia Taty. Chciałabym, żeby do tego 26 zakwitły wiśnie..zaniosę mu gałąź na cmentarz. Obiecałam mu ją w szpitalu, gdy gasł. Nie zdążyłam przynieść.
 Ktoś mi napisał:

"Jeszcze jedna głębia, której nie oddadzą żadne słowa. Tylko ta mknąca na bezgłośnych rumakach tęsknoty cisza.  Ale sama wiesz najlepiej, że takie osoby nigdy nie zostawiają po sobie pustki. Wijąc sobie przytulne gniazdka w pamięci innych ludzi, wciąż żyją, choć może nie tak, jakbyśmy chcieli"

Strach to grzech pierworodny. Mam zamiar być dzielna.

07 kwietnia 2011

Uliczne podróże, infernalne miasta i wieczorne światła

Słuchając Zaz ( za którą dziękuję Michasiowi i Shass) przypominam sobie podróże. A dokładniej miasta i wydeptywanie uliczek. Uwielbiam zwiedzać miasta, szczególnie starówki i to nie koniecznie te wyglansowane, odkurzone, ale te zaulkowe, podwórzo-kamiennicowe, mroczne, gdzie kot przeciska się obok  oskubanych platanów, gdzie na ścianach z arabeską grzyba  patrzą oczy Buddy i sprayem malowane idee. Podeszwy ślizgaja się po bruku, w oknach palą się pelargonie, ktoś trzepie dywan, turyści przechodzą w oddali w różowych kapeluszach, a tu leniwą sjestą waha się popołudnie, na zawsze zatrzymane od kilkuset lat.
Mira kiedyś napisała w swojej pracy, że Bóg stworzył ogrody, a diabeł miasta. Każde miasto jest infernum.Gdzie Beatrycze, co za rękę wyprowadzi? Ale lubię błądzić po tych infernalnych podwórzach, a potem wyjść do uczesanej, oswojonej przestrzeni rynku, kafejek ulicznych, grajków, bagietek, strzyżonych drzewek, gołębi i dziewcząt w apaszkach i z roześmianymi oczyma.
Tak, to lubię...
Lubię też,  kiedy miasto ogarniają cytrynowe światła. Przypomina mi się wtedy Błękitny Zamek i fragment, gdy Edward z Joanną wjeżdżają starą ciężarówką do Port Lawrence.

"Zapadał zmrok. W przejrzystym, cytrynowożółtym powietrzu zapalały się światła i migotały niczym gwiazdy. O tej porze własnie Joanna najbardziej lubiła miasto. Zjedli najpierw niebywale smaczne pieczone kurczę, a potem poszli do kina. (...)wrócili do domu, zostawiając za sobą zastraszającą smugę skandalu."


No to Zaz dla wszystkich.
Kochajmy miasta.

04 kwietnia 2011

Cuda

"Cudowność jest wokół nas, ale nie potrafimy jej dostrzec, gdyż czekamy na coś wielkiego. Gdy o piątej rano stoimy na ulicy i gasną wszystkie światła - to jest cud" J. Carroll



Dzisiaj w nocy myślałam o cudach. Nie mogłam spać, więc doczekałam, aż przyjdzie, jak Montgomery pisała 
" najbardziej mądra i najbardziej przeklęta godzina doby", czyli trzecia rano. Przyszła, skacząc jak królik z Alicji, po wąsach zegara, i przyniosła cuda. Cuda Carrollowe, nie jarmarczne, nie nadmuchiwane, nie udowadniane na siłę. Zwykłe, nocne cuda.

Dom spał, pierwszy cud. Oddechy dzieci, szmery pracującej lodówki, skrzypienie podłogi, gdy wędrowałam do kuchni, robić sobie wodę z cytryną, smak tej wody, kiedy wzrok więźnie w mroku za oknem, cud. Myślałam o tym, co Tiffany powiedziała Królowej. Że sekretem nie jest śnić, a obudzić się, bo budzenie jest trudniejsze. I że można cały dzień patrzyć na kwiat, ale krowy się od tego nie wydoją. Nic dziwnego, że śnimy naszą drogę przez życie- widzieć wszystko takie, jakie jest naprawdę, nikt nie wytrzymałby tego długo, powiedziała Tiffany i poszła robić ser i ubijać masło.

Wypiłam trzy szklanki wody z cytryną, myśląc o Tiffany i cudach. Tak, mogłabym siedzieć nad stylistyką dziewiętnastowiecznych powieści, ale ogródek się sam nie zagrabi i cytryna nadal pozostanie złocista, czy Kafka oszukiwał Maxa Broda, czy nie. Ogródek jest cudem, wczoraj oglądalismy z Małym przebiśniegi, zerwałam mały bukiecik, wetknęłam w bolesławicki dzbanuszek do mleka i stoją teraz na stole. Cud.

Ciekawe jest zrozumieć o 3 nad ranem, że swiat się nie zawali, jeśli nie przeczytam Larkina.I odkryć, że smak wody z cytryną, ciepło drewnianej podłogi,dotykany w ciemności przebiśnieg, to cud. Więc na razie Larkin, Kafka, śpią, zasypani pod kopcami czasu, a ja zamierzam dzisiaj opielić ziołową rabatkę, jeśli lepiej się poczuję. I zrobić "sznur Lundkvista". Polecam wszystkim pomysł sznura, robi się tak: rozciąga się kolorowy sznurek i kolorowymi spinaczami przypina do niegoˇ"łapacze poezji"- karteluszki z cytatami, suszone kwiatki, kluczyk, bilety od ważnego tramwaju, głupstwa i małe cuda, jednym słowem wszystko. Sznur pochodzi z genialnego wiersza Lundkvista: Poetyka. (podaję fragment)

Poezja:
Jagnię w płomieniach na łące.
Chart, który owinął się w prześcieradło.
Lustro, przed którym zdechła czapla,
podobna do parasola postrzępionego przez burzę.
Piasek błyszczący bielą jak brzuch kobiety w morzu.
Blady aster w pysku buldoga.
Cierń, który razi głowę lwa.
Murek otwierający szpilką od włosów kasę na dnie oceanu.
Piórko utrzymujące samolot na niebie.
Statek przemytników krwawiący na falach jak zranione zwierzę.

Poezja:
sznur do bielizny rozpięty między latarnią morską a drzewem wiśniowym.

 No wiec robię sobie taki sznur dzisiaj.

Raymond Souster

Wyprowadź ten wiersz na dwór


Wyprowadź ten wiersz na dwór pod jakimkolwiek pozorem,
jeśli musisz, wyciągnij go przez otwarte okno,
chwyć go, porwij prosto z biurka poety,
a potem pójdź z wierszem na spacer po ogrodzie, weź go na ręce
wśród miękkich, żółtych girland wierzby,
nie żądaj już od niego ciemności, cichych, cichych przekleństw o północy,
małostkowych lamentów w nie kończących się porannych
godzinach, żadnych dreszczy w chłodni zimowego serca,
każ mu znowu śpiewać, głośniej, jeszcze głośniej, tak głośno,
by wszyscy sąsiedzi wyszli na dwór (ale kogo to obchodzi),
poproś, aby przybrał bardziej ludzką twarz, aby okazał nową
czułość, przyzwól mu nawet na ckliwość między dziewiątą
a siedemnastą,
a potem puść wolno, tego cudzoziemca w świeżym, zielonym
świecie, niech sobie pochodzi po grządkach, niech się przywita
z każdym ptakiem, który przysiada na ciągle nagich gałęziach
morwy.

tłum. Jerzy Jarniewicz